Wesoły Smok i Królewna Kosiewnosie

Dawno, dawno temu a może zupełnie niedawno, bo w końcu któż to może dokładnie wiedzieć, nie za daleko ale i nie za blisko był sobie Tęczowy Las. Nie każdy mógł tam trafić i nawet nie wszyscy wiedzieli, że taki las istnieje. W Tęczowym Lesie mieszkał Wesoły Smok. Był to smok przedziwny, nie taki jak inne, zwyczajne smoki. Był cały zielony i miał piękne, tęczowe skrzydła. Nosił wielkie, sznurowane buciory, które również połyskiwały wszystkimi barwami tęczy. Smok mieszkał w małej chatce a jego ulubionym zajęciem było picie herbaty i pielęgnowanie marchewek w przydomowym ogródku. Gdy nad Tęczowym Lasem świeciło słońce, smok wybierał się na przechadzkę. Zabierał ze sobą pęczek świeżutkich marchewek, bo wszak nigdy nie wiadomo, kogo można niespodziewanie napotkać w leśnych ostępach i marchewki mogą się bardzo przydać. Tak też i tym razem smok przechadzał się niespiesznie po leśnych dróżkach. Wtem dostrzegł jakąś postać gramolącą się z przydrożnych krzaków.

- O!? - wyrwało się zaskoczonemu smokowi – Hm...

Postać otrzepała się z liści, poprawiła ogromny kapelusz i spojrzała w stronę pomrukującego smoka.

- Aaaaa, witam Szanownego Pana Smoka – odezwał się nieznajomy przybysz. - Wędrowniczek jestem – dodał, wyciągając przyjaźnie rękę na powitanie.

- Wesoły Smok, miło mi poznać Szanownego Pana – ukłonił się nasz smok, gdyż był Bardzo Dobrze Wychowanym Smokiem. - Co Pana sprowadza do Tęczowego Lasu? - zapytał zaciekawiony.

- Wyruszyłem z misją, wysłany przez króla Niecierpka – wyznał Wędrowniczek, poprawiając wielgachną torbę, która wciąż spadała mu z ramienia – To bardzo skwaszony król.

- Hmm... - pomyślał smok i rzekł – Może ten król je za dużo kwaszonych ogórków?

- Nie – odrzekł Wędrowniczek uśmiechając się od ucha do ucha – Je tyle co wszyscy. Ostatnio wcale się nie uśmiecha i nie wychodzi z komnaty.

- To bardzo dziwne – powiedział smok.

- To przez królewnę Kosiewnosie – wyjaśnił Wędrowniczek – To strasznie kapryśna królewna, nic tylko wybrzydza: a to nie takie, a tamto lepsze - i w ogóle jest z nią masę kłopotów.

- Czy wszystkie królewny są takie kapryśne? - zapytał zdumiony smok. Nie znał on dotąd żadnej królewny i nic o nich nie wiedział.

- Wszystkie Drogi Smoku – odparł Wędrowniczek – Wszystkie jakie znam są strasznie zmanierowane i mają muchy w nosie - to mówiąc Wędrowniczek roześmiał się serdecznie.

- No patrzcie Państwo.... podumał smok – i do tego jeszcze mają muchy w nosie, no, no.

- Znam jednak opowieść o dalekiej krainie, w której mieszkają Trzy Wesołe Królewny. Lubią wyprawiać zupełnie zwariowane rzeczy a od ich uśmiechu robi się wszystkim wesoło – zwierzył się Wędrowniczek – właśnie szukam tej krainy z rozkazu króla Niecierpka. Chcę zapytać królewny, co sprawia, że są takie wesołe i pogodne. Może znajdę sposób, by odmienić królewnę Kosiewnosie?

- To doprawdy wspaniały pomysł – ucieszył się Wesoły Smok – Pomysł, który wart jest wielkiej wędrówki i wielkiej przygody! Pozwól Wędrowniczku, że będę ci towarzyszył w dalszej drodze.

- Zgoda! - zakrzyknął ochoczo Wędrowniczek – co dwóch to nie jeden!

Dwaj przyjaciele wzięli się zgodnie pod ręce i wyśpiewując piosenkę dodającą ochoty do marszu, wyruszyli w kierunku chatki smoka. Obaj przez całą drogę podskakiwali wesoło i śpiewali:

  „ Gdy wędrują dżentelmeni

  zło na dobro się odmieni.

  Uśmiech i do góry uszy

  i już raźniej jest na duszy

  hej ho!!!"

Po każdym „hej ho” wybuchali zwariowanym śmiechem i nawet nie spostrzegli jak stanęli przed chatką smoka.

Smok pobiegł do domu po plecak z termosem pełnym herbaty i paczką ciasteczek, pożegnał swoje marchewki w ogródku i już był gotowy do drogi.

Nasi przyjaciele szli i szli, przemierzali zielone lasy i wysokie góry a gdy byli zmęczeni przysiadali sobie na trawie w cieniu drzew i zajadali ciasteczka popijając wyborną herbatą.

Minęło wiele czasu, chociaż z czasem w baśniach nigdy nic nie wiadomo, i nasi dzielni wędrowcy dostrzegli połyskujące w oddali złote wieże zamku. Wokoło rozciągały się uprawne pola, prowadzące aż pod zamkowe mury.

- Może to już ta kraina? - zapytał smok zwracając się do Wędrowniczka.

- To bardzo możliwe – zastanawiał się Wędrowniczek – koniecznie musimy to sprawdzić.

***

  Nasi przyjaciele ruszyli drogą pośród rozgrzanych słońcem, pachnących tysiącami kwiatów łąk

i złotawych łanów zbóż. Droga nie za długa i nie za krótka, doprowadziła ich pod zamkową bramę.

Smok zapukał wielką kołatką w kształcie fantazyjnego wieńca kłosów pszenicy i zastygł

w oczekiwaniu. Wędrowniczek spojrzał krytycznie na swoje buty i właśnie miał stwierdzić, że nie wyglądają one zbyt schludnie a już na pewno nie na tyle by pokazać się w nich osobie tak dostojnej jak król tej krainy, gdy brama uchyliła się nieco i przez szparę wyjrzała ciekawie jakaś postać.

Był to mężczyzna w długim gronostajowym płaszczu i przekrzywionej zabawnie na lewe ucho koronie. Wędrowniczek chrząknął znacząco rzucając spojrzenie na Smoka po czym obaj przyjaciele ukłonili się zamaszyście do samej ziemi.

- Przybywamy od króla Niecierpka – powiedział Wędrowniczek – Jam jest Wędrowniczek a to mój wspaniały kompan, towarzysz podróży oraz przyjaciel Wesoły Smok.

- Och, och! – wykrzyknął dostojnie ubrany mężczyzna – co za przemiła niespodzianka. Goście

z dalekich krain! Wspaniale! Jestem król Dobrosław.

Brama dotychczas zaledwie uchylona, teraz otwarła się na oścież ukazując niewątpliwie króla lecz jakże wielkie było zdziwienie wędrowców gdy dostrzegli, że król stał na wielkiej beczce i teraz ujmując w dłonie gronostajowy płaszcz schodził z niej ostrożnie. Okazało się, że był on bardzo małego wzrostu. Sięgał Wędrowniczkowi zaledwie nieco powyżej pasa a możecie mi wierzyć,

że Wędrowniczek nie należał do bardzo wysokich ludzi.

- Zapraszam, serdecznie zapraszam moi mili – to mówiąc król kończył właśnie schodzić z beczki, co nie było takie łatwe, ponieważ musiał podtrzymywać nie tylko płaszcz ale także koronę, która już wcześniej przechylona groziła zupełnym osunięciem się z królewskiej głowy na ziemię.

- Hm… - mruknął Smok – może ja pomogę?

- Ależ dziękuję bardzo – uśmiechnął się promiennie król Dobrosław – mój krawiec zupełnie oszalał. Ubzdurał sobie, że skoro jestem małego wzrostu, to powinienem chodzić w bardzo długich szatach, bo one dodadzą mi powagi oraz dostojeństwa.

- Ale powiedzcie sami, moi mili – kontynuował król zaśmiewając się z miny naszych przyjaciół – No powiedzcie, czy ja wyglądam w tym płaszczu dostojnie?

- E… - próbował powiedzieć coś mądrego Smok i nagle niespodziewanie utknął.

- Hm… - zastanowił się rzetelnie Wędrowniczek ale zanim zdążył cokolwiek wymyślić, król rzekł.

- Nie będziemy przecież rozmawiali przy bramie. Zapraszam na zamkowe komnaty – to mówiąc zwinął nadmiar płaszcza w wielki kłębek i wsadziwszy go sobie pod pachę poprowadził swoich gości do zamku.

Smok i Wędrowniczek zostali zaprowadzeni przez zamkową służbę do swoich komnat, gdzie przebrali się w oczekujące na nich nowe szaty, swoje bowiem nieco zniszczyli podczas podróży, po czym udali się do głównej sali jadalnej by zjeść podwieczorek wraz z królem.

Gdy szli długim i szerokim zamkowym korytarzem, ozdobionym wspaniałymi obrazami oraz wszelkiego rodzaju ozdobami, które jak wiadomo można znaleźć w królewskich zamkach, nagle do ich uszu doleciały śmiechy i wesołe pokrzykiwania. Wtem bez żadnego ostrzeżenia,

z jednej z bocznych komnat wybiegła na korytarz młoda dziewczyna. Ubrana była jedynie w białą, długą koszulę i czerwone wstążki zawiązane na długich warkoczach koloru słomy. Młoda panna ze śmiechem przebiegła kilka kroków plaskając przy tym bosymi stopami o kamienne płyty posadzki. W rękach trzymała siatkę na motyle, którą wymachiwała na lewo i prawo. Następnie zatrzymała się ze wzrokiem skupionym na wielkim, mosiężnym świeczniku i zastygła w bezruchu.

Smok spojrzał na Wędrowniczka z miną bezgranicznie zdumioną i zapytał szeptem:

- Pst… Czy my na pewno doszliśmy do właściwego zamku?

- A skąd ja mam wiedzieć? – odszepnął Wędrowniczek wpatrzony w zaczajoną postać.

- Ha!!! - wrzasnęła w tym momencie dziewczyna w bieli i rzuciła się do przodu wielkim susem machając swoją siatką na motyle.

W tym właśnie momencie wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Wędrowniczek usiłował wyrwać się

z narastającej wokół niego aury nierealności i nadal nie mógł oderwać wzroku od dziwnie zachowującej się dziewczyny. Dziewczyna w bieli zmierzała właśnie w stronę naszych przyjaciół zamaszyście wywijając siatką na motyle a Wesoły Smok pomyślał, że może niekoniecznie dobrze zrobił wybierając się w tę podróż i że bardzo by chciał znaleźć się teraz pośród swych marchewek, z których żadna nie wrzeszczy ani nie biega boso z siatką po zamkowych korytarzach.

Szybciej niż można zliczyć do pięciu, dziewczyna znalazła się tuż przy zesztywniałych z wrażenia obserwatorach i patrząc na Smoka położyła palec na ustach szepcząc:

- Ciiiiii…..

Tak, w tym momencie Smok naprawdę zapragnął być już w domu i mam podejrzenia,

że Wędrowniczek podzielał w pełni to pragnienie.

- Nie ruszaj się ani nie kichnij – wyszeptała dziewczyna – bo znowu mi ucieknie.

Wędrowniczek spocił się z wrażenia, bo za nic nie mógł zobaczyć tego czegoś, co tak nieustępliwie chciała złapać dziewczyna. Nasz Smok natomiast zrobił zeza, starając się dostrzec czubek własnego nosa i wyglądał przy tym bardzo niemądrze.

Szybkim ruchem wysmukłej dłoni dziewczyna schwyciła coś, co miało znajdować się na nosie Smoka, włożyła to do siatki i szczelnie zawinęła.

Nasi przyjaciele patrzyli na te czynności nic nie rozumiejącym wzrokiem i mimo, że bardzo starali się dostrzec to złapane coś, niczego nie zobaczyli.

- To ja już chyba nie jestem głodny – powiedział Wędrowniczek do Smoka zdradzając chęć natychmiastowej ucieczki do swojej komnaty.

Dziewczyna spojrzała teraz nieco uważniej na zadziwionych jej zachowaniem nieznajomych przybyszów i roześmiała się z ich niemądrych min. Śmiejąc się powiedziała:

- Wybaczcie zacni goście ale nie mogłam pozwolić by znowu mi uciekło. Tatuś, to znaczy król oczekuje w sali jadalnej a ja niebawem dołączę z moimi siostrami. – To mówiąc roześmiała się po raz kolejny i spojrzała na przybyszów tak miło, że im także zrobiło się bardzo wesoło.

Dziewczyna odrzuciła jasne warkocze na plecy i ściskając siatkę na motyle z niewidzialną zawartością pobiegła wesoło korytarzem wydając rozgłośne plaśnięcia bosymi stopami.

- Cóż, Wędrowniczku – rzekł Smok, który odzyskał już równowagę i nabrał ochoty na spotkanie

z królem oraz tajemniczą księżniczką i jej siostrami. – Chodźmy więc na ten podwieczorek, może tam wyjaśni się zachowanie księżniczki.

- I byłoby dobrze, gdyby potrawy były nieco bardziej widzialne niż to tajemnicze coś w siatce księżniczki – dodał Wędrowniczek.

***

  Komnata jadalna przedstawiała sobą zaiste wspaniały widok. Była ona niezwykle długa

i wspaniale udekorowana a pośrodku sali, jak przystało na komnatę jadalną, stał długi stół. Czego tam nie było. Rozmaite zupy w złocistych wazach, ogromne półmiski makaronu i sosjerki zawierające sosy ze wszystkich czterech stron świata a może nawet i z tej tajemniczej, piątej strony, do której tylko nieliczni mają dostęp. Na osobnym stole piętrzyły się wykwintne torty, ogromne serca z piernika lśniły lukrowymi i czekoladowymi polewami. Nie zabrakło nawet malutkich ciasteczek sezamowych, które bardzo lubił Wędrowniczek.

- Zapraszam moi kochani, śmiało, siadajcie wygodnie przy stole – powiedział król rozkładając ramiona w geście zaproszenia.

Nasi przyjaciele zasiedli na wygodnych krzesłach z wysokimi oparciami nadal rozglądając się ciekawie po sali.

- Prawda, że sporo tu miejsca? – powiedział król

- O, tak. – Odparł smok – Do tej komnaty zmieściłby się cały mój domek z ogródkiem.

W tej właśnie chwili drzwi sali jadalnej otwarły się i do wnętrza rozświetlonego tysiącami świec weszły trzy pięknie ubrane panny. Patrzącym wydawało się, że od ich przybycia w komnacie pojaśniało jeszcze bardziej. A może to nie w komnacie tylko w sercach naszych podróżników zajaśniało światło?

Smok i Wędrowniczek szybko wstali, jak nakazywał obyczaj.

- Poznajcie moje trzy córki – powiedział z dumą król. – Ta z czarnym warkoczem, to Miła, ta

z włosami koloru kasztanów, to Dobra a ta z jasnym warkoczem, to Mądra.

-Ekhem… - odchrząknął smok, rozpoznając w Mądrej pannę biegającą na bosaka po zimnej, zamkowej posadzce.

- To dla nas wielki zaszczyt i honor móc poznać tak niezwykłe panny – Powiedział Wędrowniczek a następnie przedstawił swego przyjaciela Wesołego Smoka, siebie samego i wyjawił cel ich wizyty.

Ach tak – powiedziała czarnowłosa Miła – zatem dobrze trafiliście szlachetni wędrowcy.

Wszyscy w znakomitych humorach zasiedli do stołu. Gdy już podjedli sobie nieco i przyszła pora na deser Dobra powiedziała.

- Podejdźmy do stołu ze słodyczami, wybierzecie słodycze, które będziemy jeść.

Król pozostał na swoim miejscu a Smok i Wędrowniczek podeszli w towarzystwie trzech panien do stołu zastawionego słodkościami.

Miła stanęła w środkowej części stołu, Dobra po jego lewej stronie a Mądra po prawej.

- Pst… szepnął szybko Smok do Wędrowniczka – dlaczego one tak się dziwnie zachowują? Może to jakaś próba?

Wędrowniczek nie odpowiedział, tylko spojrzał znacząco na Smoka – Tak, tak – mówiło jego spojrzenie. W końcu nikt nie powiedział, że to będzie zupełnie łatwa przygoda.

Przyjaciele spoglądali na wszystkie wspaniałe torty, serniki, makowce, pierniki i inne, których nazwy nawet nie znali i im dłużej się zastanawiali tym bardziej nie wiedzieli co wybrać.

Wtem Wędrowniczek odwrócił się w stronę siedzącego na swoim miejscu króla i powiedział

- To zaszczyt dla nas, że pozwalasz nam królu wybrać deser, który ty i twoje córki będziecie jedli

z nami, lecz to ty jesteś gospodarzem tego zamku więc prosimy, wybierz to, co sam uznasz za najbardziej odpowiednie.

Król uśmiechnął się a Dobra powiedziała – Dobrze postąpiłeś Wędrowniczku okazując szacunek starszemu od siebie. Wybierzcie jednak deser, starając się wskazać taki, który będzie zarazem słodki i skromny. Wybierzcie taki, który będzie uśmiechem słońca.

- Smoku – rzekł Wędrowniczek – Ty lepiej znasz się na roślinach i słońcu. Może przychodzi ci coś do głowy?

Trzy siostry wpatrzyły się w Wesołego Smoka gdy zbliżył się do stołu. Ich oczy wyrażały sympatię i zachęt by wybierał śmiało.

- Słodki i skromny – powtarzał w myślach smok – przechodząc wzdłuż zastawionego słodyczami stołu – słodki i skromny jak uśmiech słońca.

Wtem jego wzrok padł na malutką miseczkę stojącą obok wspaniałego, bakaliowego tortu.

W miseczce była zaledwie garść rodzynek. Smok odczuł przypływ pewności siebie.

- Tak – pomyślał – cóż może być słodszego i skromniejszego zarazem niż rodzynki suszone promieniami słońca?

Łapa smoka powędrowała obok tortu i uniosła niepozorną miseczkę w rodzynkami.

- Wybrałeś dobrze – powiedziała Mądra – Cóż może być słodszego i skromniejszego niż zwyczajne owoce winorośli ogrzane promieniami słońca? One są jak dobre myśli, jak szczere uśmiechy, jak pomocna dłoń przyjaciela. Same są dobre a dodane do innych rzeczy czynią je lepszymi, bogatszymi i pełniejszymi.

Pokazaliście, że potraficie dostrzec niezwykłość w rzeczach z pozoru zwyczajnych i prostych.

- Dziękujemy za tak miłe słowa – powiedział Smok bardzo zadowolony, że dokonał właściwego wyboru.

- Teraz udzielimy wam odpowiedzi na pytanie, z którym przybyliście do nas. Jak pomóc królowi Niecierpkowi i królewnie Kosiewnosie – odezwał się ze swojego miejsca król.

- Wybacz królu ale jedna sprawa nie daje nam spokoju – powiedział Wędrowniczek.

- Jakaż to sprawa Wędrowniczku? – odparł król.

- Może to dziwnie zabrzmi, lecz gdy szliśmy tutaj korytarzem, twoja córka, Mądra, goniła coś niewidzialnego z siatką na motyle – Wędrowniczek mówiąc to spoglądał z zaciekawieniem na Mądrą.

- Hahaha – roześmiały się trzy siostry i nawet król nie mógł pohamować wesołości. Trzymał się ze śmiechu za brzuch a nasi przyjaciele stali nadal nic nie rozumiejąc.

- Wybaczcie tą wesołość – rzekł król ocierając łzy, bo popłakał się ze śmiechu.

- Moja córka…. A zresztą niech ona sama o tym opowie.

Mądra podeszła do Wędrowniczka i Smoka, którzy także poddali się wesołej atmosferze i chichotali cichutko.

- To, co goniłam to były drobinki dobrego humoru. Łapię je do siatki na motyle i zwracam tym osobom, którym one uciekły – powiedziała.

- Jak to uciekły? – zainteresował się Smok.

- Zwyczajnie Smoku – odrzekła Mądra – Czasami dobry humor ucieka ludziom i wtedy chodzą niezadowoleni, nic ich nie cieszy, marudzą i narzekają i jest im z tym bardzo źle.

- To zupełnie jak królewna Kosiewnosie – powiedział Wędrowniczek – A czy to jest zaraźliwe? Bo nasz król Niecierpek także stracił humor.

- Owszem Wędrowniczku – włączyła się do rozmowy Dobra – Utrata humoru bywa zaraźliwa

i wtedy trzeba szybko działać. W przeciwnym razie ludzie mogą zapomnieć jak się uśmiechać.

- To byłoby bardzo niedobrze – powiedział Wesoły Smok – gdyby ludzie zapomnieli jak się uśmiechać. Koniecznie musimy temu zapobiec. Co mamy zrobić?

- Weźcie te rodzynki – powiedziała Mądra – one przywrócą uśmiech na twarzy królewny Kosiewnosie i króla Niecierpka.

***

  Nazajutrz nasi przyjaciele pożegnali gościnnego króla Dobrosława oraz jego trzy niezwykłe córki i wyruszyli w daleką drogę powrotną. Po wielu dniach marszu dotarli do Tęczowego Lasu, gdzie zamieszkiwał Wesoły Smok.

- Chciałbym abyś poszedł ze mną na dwór króla Niecierpka – powiedział Wędrowniczek do Smoka. – Odbyliśmy razem wielką wędrówkę i powinniśmy wspólnie zanieść ratunek królowi i królewnie.

- Hm, czy ja wiem? – zastanowił się Smok – A może oni nie lubią smoków?

- Odrzuć obawy Wesoły Smoku – odparł Wędrowniczek – jeśli nawet nie lubią, to polubią.

- Zatem ruszajmy – powiedział chyba nie do końca przekonany Smok.

Zamek króla Niecierpka znajdował się tylko dzień drogi od Tęczowego Lasu, toteż wędrowcy dotarli tam bardzo szybko, właśnie w porze podwieczorku.

***

- Nuuuda – marudziła królewna Kosiewnosie – znowu budyń ze sokiem malinowym na podwieczorek. - A wczoraj była galaretka. O rany, jak ja nie cierpię galaretki – narzekała królewna siedząc w swoim pokoju pośród zabawek sprowadzonych przez króla z najdalszych krain.

- Eh… - wzdychała, mieszając bez przekonania złotą łyżeczką w miseczce z budyniem.

Nagle za drzwiami komnaty dał się słyszeć jakiś ruch i bieganina. Zaciekawiona królewna wyjrzała na korytarz i złapała za rękaw przebiegającego obok szambelana.

- Co się dzieje? – zapytała.

- Wędrowniczek powrócił i przyprowadził ze sobą jakiegoś smoka. No kto to widział, żeby przyprowadzać smoka na zamkowe komnaty? – łapał się za głowę szambelan i już biegł dalej do komnaty króla Niecierpka.

- Smoka przyprowadził – pomyślała królewna Kosiewnosie – he, he, to lepsze niż budyń ze soczkiem. Trzeba iść i zobaczyć co z tego wyniknie.

Jak pomyślała, tak zrobiła i już za chwilę wchodziła do sali tronowej, wypełnionej tłumem dworzan ubranych w różnobarwne stroje. Na podwyższeniu w głównej części sali tronowej stał złocisty tron, a na nim zasiadał król Niecierpek i z kimś rozmawiał. Królewna podeszła bliżej i zobaczyła dwie ciekawe osoby rozmawiające z królem.

- Dobrze, że jesteś córko – powiedział do królewny król Niecierpek – Właśnie rozmawialiśmy

o tobie. Poznaj naszych dzielnych wędrowców. To jest Wędrowniczek a to Wesoły Smok.

Nieznajome osoby odwróciły się w stronę królewny i wówczas zobaczyła ona naszych przyjaciół. Wędrowniczek ukłonił się nisko zamiatając przed sobą posadzkę kapeluszem.

Królewna wpatrywała się ciekawie w nieznajomych, szczególnie, że smoka widziała po raz pierwszy w życiu.

Wesoły Smok również ukłonił się najładniej jak potrafił i podczas tego ukłonu poruszył swoimi pięknymi, tęczowymi skrzydłami, które były schowane pod podróżną peleryną.

- Ojej – powiedziała oczarowana królewna i odpowiedział jej pomruk zachwytu wydany przez gromadę dworzan.

Było na co popatrzeć. Tęczowe skrzydła Smoka, teraz już całkiem widoczne, rozsiewały dokoła kolorowy, ciepły blask.

Królewna była tak oczarowana, że nawet zapomniała sobie ponarzekać. Zbliżyła się do Smoka

i delikatnie dotknęła palcem jednego z błyszczących piór w jego skrzydłach.

Smok wydawał się zadowolony ale także nieco zakłopotany. Był skromnym smokiem i nie przywykł do takich zachwytów.

Wydobył sakiewkę z rodzynkami i powiedział.

- Królewno, oto wraz z Wędrowniczkiem przebyliśmy wiele krain by przynieść ci ten dar z zamku króla Dobrosława i jego trzech córek, Miłej, Dobrej i Mądrej.

- Tak jest – dodał Wędrowniczek – Zechciej go przyjąć.

Królewna wzięła sakiewkę i zaciekawiona zajrzała do środka, następnie wysypała zawartość na rękę.

- Rodzynki – powiedziała królewna – szliście taki kawał drogi po rodzynki?

- To nie są zwyczajne rodzynki – powiedział Wędrowniczek – Smoku, pokaż królewnie dlaczego te rodzynki nie są zwyczajne.

Na te słowa wszyscy obecni na sali spojrzeli w napięciu na Smoka. Nawet król Niecierpek przechylił się na tronie do przodu by lepiej widzieć.

- Pst… szepnął Wędrowniczek do Smoka – no zróbże coś, podobno te rodzynki miały zadziałać.

- Hm… Smok pomyślał, że skoro przyjęto go w tym zamku niemal tak samo miło jak u króla Dobrosława, to ostatecznie co mu szkodzi trochę pożartować.

- Dobrze – powiedział – Oto są zupełnie niezwykłe rodzynki z dalekiej krainy, nie takie jak od kupca na podzamczu. A ponieważ są niezwykłe, to należy je jeść w niezwykły sposób. Właśnie tak.

To mówiąc wziął jedną rodzynkę z ręki królewny, położył sobie na nosie i chwilę utrzymywał równowagę a potem potrząsnął głową i rodzynka wpadła mu do paszczy.

- Hahahahaha – wybuch śmiechu kilkudziesięciu dworzan zagrzmiał w sali tronowej aż po sam sufit.

- Buhahahaha – to szambelan trzymając się za wielki brzuch turlał się ze śmiechu po posadzce – oj nie mogę, buhahahahaha!

- Hehehe, hahahaha – zaśmiewał się do rozpuku król Niecierpek – oj, hahahahaha!

Królewna Kosiewnosie zastygła na moment jak porażona tym wybuchem wesołości po czym… ryknęła niepohamowanym śmiechem.

- Ihihihihihi, oj tatulku, ahahahahaha.

W trwającym nadal śmiechu królewna położyła sobie rodzynkę na nosie, tak samo jak przedtem Smok i próbowała utrzymać ją tam przez moment.

- O matko, hahahahahaha – śmiał się król Niecierpek aż mu korona z głowy zjechała.

  Jeszcze przez co najmniej godzinę zamek króla Niecierpka trząsł się od wybuchów wesołości. Śmiali się dworzanie, szambelan, król Niecierpek i królewna Kosiewnosie, śmiała się straż pałacowa i nawet kucharze i kuchciki w zamkowej kuchni pokładali się ze śmiechu.

Smok i Wędrowniczek zostali odznaczeni królewskim Orderem Uśmiechu, królewna odtąd już zawsze wesoła zmieniła imię na królewna Śmieszka a król przyjął nadane przez swoich poddanych imię Radosław Mądry.

  Na zakończenie dnia wyprawiono wspaniałą ucztę i ja na niej byłem, jadłem piernikowe serca

i nawet próbowałem utrzymać rodzynkę na nosie. Po zakończeniu uczty zamieszkałem wraz

z Wesołym Smokiem i Wędrowniczkiem i czasem możecie nas spotkać, gdy wędrujemy górami

i lasami szukając sposobów jak rozweselać ludzi.

 

Koniec :)

 

Copyright by Wojciech Stelmach

Wszelkie prawa zastrzeżone