Ów Lwów

DSC0088314 maja uczniowie klas 7b i 7d musieli wstać o 3 rano. Powodem była wycieczka do Lwowa, której nie mogliśmy się doczekać od dawna.

Opiekę sprawowali nad nami wychowawcy i nauczyciele.

Bez większych problemów przejechaliśmy przez granicę ukraińską i w ten sposób zaczęła się nasza niezapomniana przygoda.

Pierwszego dnia, zaraz po wjechaniu do Lwowa, wybraliśmy się na Cmentarz Łyczakowski, na którym spoczywają m.in. Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Władysław Bełza. Natomiast na jednym z centralnych rond umieszczono wielką piramidę zwieńczoną orłem w koronie, pod którą spoczął bohater Mickiewiczowskiej „Reduty  Ordona” -  Julian Konstanty Ordon. Nieopodal umieszczono słynną kwaterę wojskową zwaną górką powstańców styczniowych. Wszyscy jechaliśmy tam myśląc, że cmentarz to właściwie cmentarz i niczego ciekawego nie zobaczymy. Myliliśmy się. Szczególnie zachwyciliśmy się Cmentarzem Obrońców Lwowa. Na Instagrama wrzucono bardzo dużo zdjęć tego niepowtarzalnego miejsca. Tu spoczywają dowódcy obrony Lwowa z roku 1918 i 1919; komendant Orląt Lwowskich płk Czesław Mączyński, gen. Wacław Iwaszkiewicz, szef Sztabu Wojska Polskiego w czasie wojny polsko – bolszewickiej Tadeusz Rozwadowski. Najbardziej jednak wzruszyły nas setki mogił najmłodszych obrońców Lwowa Antosia Petrykiewicza czy Jurka Bitschana. Następnym przystankiem na naszej drodze była znana na całym świecie Opera Lwowska. Szczerze mówiąc, bardzo czekałem na moment, w którym będę mógł wykonać kilka fotografii tejże perełki. Lekko kropił deszcz, lecz nie przeszkadzało nam to w zwiedzaniu. Najgorsze miało dopiero nastąpić... Nie uprzedzajmy jednak faktów. Uwagę wszystkich uczestników wycieczki przykuł pomnik Adama Mickiewicza – naszego wieszcza narodowego. Był to kolejny polski akcent w tym przesiąkniętym Polską miejscu. Później, po zjedzeniu pysznego obiadu w Puzatej Chacie, podeszliśmy na rynek, aby zobaczyć kościoły, na przykład Katedrę Łacińską i cerkwie, między innymi Ormiańską. Zmęczeni całym dniem pojechaliśmy do naszego hotelu. Tam zaczęła się prawdziwa zabawa…

Drugiego dnia musieliśmy się zmierzyć z wczesną pobudką. Po zaliczeniu porannej toalety, ubraliśmy się i wyruszyliśmy na śniadanko. Wchodząc na stołówkę, zaskoczyło nas to, że wśród różnorodnych potraw na szwedzkim stole pojawiły się udka kurczaka. W końcu wyruszyliśmy na poszukiwania polskich śladów w okolicach Lwowa. Podziwialiśmy zamek w Olesku, gdzie urodził się król Polski Jan III Sobieski. Pan przewodnik bardzo się starał przekazać nam niezbędną wiedzę, lecz nie do końca spełniał nasze oczekiwania, bo czasami podawał zbyt szczegółowe informacje. Następnym celem naszej podróży był pałac w Podhorcach.  Właśnie tu w latach 1971 - 1973 zrealizowano część zdjęć do filmu „Potop” w reżyserii Jerzego Hoffmana. Budowla prezentowała się niezwykle okazale, lecz mogliśmy ją zobaczyć tylko z zewnątrz. Kolejnym miejscem, do którego się wybraliśmy, był  zamek w Złoczowie, zachwycający pięknymi obrazami. Na koniec wyruszyliśmy w kierunku pomnika Orląt Lwowskich, zwanego także Polskimi Termopilami. 17 sierpnia na stacji kolejowej pod Zadwórzem 330 obrońców Lwowskich pod dowództwem kpt. Zajączkowskiego stoczyło śmiertelny bój z przeważającymi siłami Pierwszej Konnej Armii Siemiona Budionnego. W ciągu 11-godzinnej bitwy odparto 6 ataków bolszewickiej konnicy. Gdy brakło amunicji, walczono na bagnety i kolby karabinów. Droga prowadziła przez czarnoziemy, których zapewne do końca życia nie zapomnimy. Wyczyszczenie butów graniczyło z cudem. Pod pomnikiem zaśpiewaliśmy hymn Polski i wróciliśmy do autokaru, na szczęście bardziej „czystą” drogą.

Ostatniego dnia wstaliśmy bardzo wcześnie, gdyż musieliśmy spakować nasze bagaże. Znów radośnie ruszyliśmy na śniadanie, na którym każdy zauroczył się naleśniczkami z serem. Następnie udaliśmy się na spacer po Lwowie. Zobaczyliśmy wiele zabytkowych budynków, na przykład Szkołę Sienkiewicza, która była pierwszą redutą obrońców Lwowa oraz  kamienicę, w której przez 6 lat mieszkał Józef Piłsudski. Zwiedziliśmy Wzgórza Wuleckie, na których można było zobaczyć piękny pomnik rozstrzelanych przez Niemców profesorów lwowskich. Na koniec poszliśmy do kościoła św. Elżbiety, którego wieża była tak wysoka, że po wyjściu na sam jej szczyt, widzieliśmy całą panoramę Lwowa. Po bardzo długim spacerze wreszcie zjedliśmy pyszny obiadek! Potem kupowaliśmy pamiątki, co było najlepszą atrakcją. W końcu nadszedł czas na wsiadanie do autobusu i powrót do domu. Podróż trochę nam się przeciągała, bardzo długo staliśmy na granicy. Ech, ta ukraińska kontrola. Podobno sprawdzali, czy nie przewozimy nielegalnego towaru. Gdy wreszcie wjechaliśmy na teren Polski, byliśmy zachwyceni! Mieliśmy Internet! Reszta drogi minęła bardzo szybko, bo każdy był raczej zainteresowany wirtualnym światem.

Trzy dni, które normalnie spędzilibyśmy w szkolnych ławkach, wykorzystaliśmy w niezwykle interesujący sposób. Zobaczyliśmy piękne miasto należące kiedyś do Polski, nauczyliśmy się rzeczy, o których zapewne nie wiedzielibyśmy, gdyby nie wycieczka oraz – co dla wielu było ważne – zawarliśmy nowe znajomości i po prostu dobrze się bawiliśmy. Jednak najważniejsze jest dla nas to, że nosimy dumne imię Orląt Lwowskich - naszych rówieśników, którzy zamiast uczyć się walczyli i ginęli za ukochaną Ojczyznę. Pozostaną w naszych sercach na zawsze.

Autorzy sprawozdania:

Inga Hebda

Kacper Gębala

Jan Kawalerski